niedziela, 17 listopada 2013

Lekcja 3

Temat: Byłaś dla mnie wszystkim, co się w życiu liczy, teraz gdy po wszystkim, wszystko jest już niczym.



Nie zmrużyłeś oka nawet na moment. Do pierwszej w nocy siedziałeś na dachu z butelką wina w ręce, a później, leżąc w łóżku, wgapiałeś się pustym wzrokiem w sufit. Cholerny Prawnik – to nie dawało ci spokoju. Jak mogłeś być tak głupi? Ale co miałeś powiedzieć? Jestem siatkarzem, chcesz autograf? Zależało ci na niej. Bardzo. A teraz przez głupotę, jedno kłamstewko mogła cię znienawidzić.


            Wkroczyłeś powoli do budynku hali. Byłeś ostatnim. Twoi koledzy już dawno znajdowali się w szatni. Żartowali, śmiali się, rozmawiali. Dzieci, zero profesjonalizmu. Miałeś ich wszystkich dość. Jedynie Sabbi był w miarę normalnym, prawie twoim przyjacielem. Nałożyłeś na siebie granatowy dres, zasuwając go pod samą szyję. Opuściłeś pomieszczenie i siadłeś pod ścianą, na korytarzu. Obok ciebie zaraz pojawił się atakujący.
- Zar, co jest?- zapytał, a ty poczułeś się nieco lepiej. Potrzebowałeś komuś o tym opowiedzieć.       
- Stary, jestem Prawnikiem. Rozumiesz?- zaśmiałeś się pod nosem. Spojrzałeś na Giulio i widząc jego minę, kontynuowałeś. – Zjebał mi się ślub, co wiesz. Potrzebowałem to przemyśleć, więc poszedłem na deptak. A tam, omal nie rozjechała mnie rowerem piękna brunetka. Jedno spojrzenie, rozumiesz? I straciłem dla niej głowę. Następnego dnia znów tam poszedłem i znowu wpadłbym jej pod koła. Wtedy poszliśmy na kawę i powiedziałem jej, że jestem prawnikiem. Bałem się, że jak pozna prawdę o mnie, skreśli mnie od razu. A teraz mam problem, bo przyjdzie na nasz mecz- schowałeś twarz w dłoniach. Z jednej strony ulżyło ci, z drugiej – nerwy z każdą minutą narastały.  
- Ciężki przypadek- westchnął Sabbi. – Powinieneś po meczu powiedzieć jej prawdę. Tak, jak wyznałeś ją mi. I wyjaśnić, dlaczego ją okłamałeś. Myślę, że zrozumie. A jeśli nie, to nie jest ciebie warta- doradził ci, a tobie serce zabiło dwa razy mocniej. Zrozumie – to słowo wywołało u ciebie taki przypływ emocji.     
- Dzięki, dobry z ciebie przyjaciel- poklepałeś go po ramieniu, wstaliście i wspólnie udaliście się na boisko.


            Roma Volley od początku sezonu nie błyszczała formą. Dante robił jeden, niewybaczalny błąd; wszystkie piłki w końcówkach wystawiał do Sabbiego. Potrójny blok bez problemu przesuwał się za nim i skutecznie odbijali piłkę, z powrotem wracającą pod nogi Giulio. A ty nie mogłeś już wytrzymać. Nosiło cię i rozdzierało od środka, gdy mogłeś spokojnie na pustej siatce zdobywać punkty. Zakląłeś głośno po ostatniej akcji. Kolejna porażka, kolejna przegrana w samej końcówce. Odprowadziłeś wzrokiem sylwetkę Mastrangelo, odbierającego zasłużone gratulacje od zespołu i rozglądnąłeś się po hali. Rebel nie kłamała. Siedziała w bocznym sektorze, jednak sprawiała wrażenie, jakby cię nie rozpoznała. Przechodzący obok ciebie Sabbi, trącił cię ramieniem.
- Idź do tej twojej, wytłumacz jej wszystko. Powodzenia- mruknął i ruszył w stronę barier. Już miałeś ochotę przeskoczyć przez reklamy i usiąść obok dziewczyny, lecz ona z uśmiechem na ustach podniosła się ze swojego miejsca i utonęła w ramionach atakującego. Ucałowała go w oba policzki z uśmiechem na ustach. Stałeś w osłupieniu, obserwując tą sytuację. Rebel nie była Buntowniczką do oswojenia. Ktoś zrobił to za ciebie. Przyglądałeś się im z zewnętrznym spokojem, a gdy twoje spojrzenie spotkało się z intensywną zielenią tęczówek brunetki, gwałtownie złapałeś oddech.  
- Ivan?- zapytała, ewidentnie przestraszona. Wyglądałeś niczym śmierć. Zacisnąłeś usta w cienką kreskę, podobnie uczyniłeś z pięściami, które po chwili stały się całe sine. Twoje oczy stały się czarne jak noc, a mięśnie naprężyły się znacznie.    
- Wy się znacie?- padło z ust Sabbiego, a dopiero później atakujący zdał sobie sprawę z zaszłej sytuacji. – Zar, przykro mi.       
- Mi bardziej- wysyczałeś i bez słowa udałeś się do szatni. Trzaskałeś każdymi napotkanymi drzwiami, wyładowywałeś złość na nich, jak i szafkach w szatni. Nie mogłeś pogodzić się z tym, że nawet wybaczenie Rebel nie ma już żadnego znaczenia. Do twych żył napłynęła buntownicza, rosyjska krew. Teraz wszystko do ciebie wracało. Nieudany ślub i Rebel. Twoja piękna Buntowniczka. Miałeś ochotę strzelić sobie w łeb. Pochwyciłeś z ławki torbę, przerzuciłeś ją przez ramię i sprężystym krokiem opuściłeś halę. Potrzebowałeś ciszy i spokoju. Potrzebowałeś samotności. 


            Obudziły się w niej wyrzuty sumienia. Nie znała go długo, lecz czuła w nim bratnią duszę. Wtuliła się w ramiona Sabbiego, nic nie mówiąc. Siatkarz o nic nie pytał. Wspólnie opuścili budynek i udali się do jednego z rzymskich mieszkań, które wynajmował Giulio. Tam, w milczeniu siedzieli na kanapie, a gdy chłopak zaproponował jej gorącą czekoladę i okazało się, że nie ma jej w szafce, wyszedł do sklepu. Rebel wpadła na pewien pomysł. Może nie najlepszy, ale w notatniku odszukała adres Ivana i pospiesznie ruszyła w tamtym kierunku. Dom, w którym pomieszkiwał blondyn nie należał do najpiękniejszych. Z wyrywającym się z piersi sercem pokonywała kolejne schody, aż nie stanęła przed drzwiami z numerem dwanaście. Nabrała powietrza do płuc i nacisnęła dzwonek. Dość długo nic się nie działo, za każdym razem odpowiadała jej głucha cisza. Zaczęła wątpić w jakikolwiek cud. Siatkarza nie było w mieszkaniu.
- Pani do kogo?- usłyszała za sobą kobiecy głos. Odwróciła się na pięcie i napotkała na swojej drodze starszą, siwowłosą panią, ubraną w długą sukienkę i groszkowy fartuszek.
- Ivana. Ale chyba nie ma go w domu- przyznała zrezygnowana.       
- Nie, jest na dachu. Chyba ma jakiś problem, bo bez powodu tam nie chodzi- wyznała kobieta, wskazując na drewniane schody.           
- Dziękuję- odparła Rebel i ruszyła do góry. Im była wyżej, tym robiło się coraz ciemniej. Już po omacku dotarła do drewnianych drzwi, które otwierając się, zaskrzypiały przeraźliwie. Wyszła na dach i momentalnie ujrzała panoramę, zasypiającego już Rzymu. Zaparło jej dech w piersiach, lecz szybko oprzytomniała. Rozglądnęła się dookoła, szukając sylwetki Ivana. Siedział na pochyłym daszku, na który brunetka bała się wejść. Lecz dla niego, postanowiła zaryzykować. 


            Miałeś przed sobą cały świat. Jednak brakowało ci Rebel. Ponownie zerknąłeś na Tyber, który nieco agresywniej płynął w swoim korycie, niż zazwyczaj. I wszystko zdawało się być takie same, gdyby nie cieniutki pisk za twoimi plecami – ten sam, co tego pamiętnego wieczoru. Odwróciłeś się gwałtownie, a w twoje ramiona zsunęła się brunetka.  
- Znów chciałam cię zabić- wysapała, poprawiając kosmyk włosów. Już nie miała na głowie charakterystycznej opaski. Jej ciemno brązowe włosy opadały bezwładnie na jej ramiona, szyję i policzki. Zacisnęła palce na rękawach twojej bluzy, ciągle leżąc pod tobą. Wzajemnie lustrowaliście się swoimi tęczówkami; ona, swymi intensywnie zielonymi, a ty błękitnymi, niczym woda w morzu.   
- Przepraszam, za tego Prawnika- wyznałeś, nie odrywając od niej wzroku.
- Ja też nie byłam z tobą szczera- przyznała. – Giulio to tylko mój przyjaciel z dzieciństwa.   
Nie potrzebowałeś więcej słów. Zapomniałeś o wszystkich nieporozumieniach, gdy złączyłeś wasze wargi w pocałunku. Z początku delikatnym i niepewnym, lecz później obudziła się w was prawdziwa natura. Natura Buntownika i Buntowniczki. 





Buntownik poleciał do Japonii na Puchar Wielkich Mistrzów, więc trzeba trzymać kciuki! Chcecie Lekcję 4? Do napisania.

2 komentarze:

  1. Przyjaciel? już myślałam, że coś więcej. Mimo tak krótkiego czasu znajomości, widać że Ivanowi zależy. Widok z dachu na Rzym wierzę musiał być cudowny. "Miałeś przed sobą cały świat. Jednak brakowało ci Rebel." <- PODOBA MI SIĘ ! "Natura Buntownika i Buntowniczki" jak pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. kuurcze! co za emocje ;) tak mi się zrobiło szkoda Ivana, (no pomijając kłamstewko z tym prawnikiem), a tu się nagle okazuje, że jednak 'buntowniczka' jest do wzięcia :) podoba mi się! czekam na czwóreczkę ;)

    i zapraszam do siebie na http://miloscarozsadek.blogspot.com/ gdzie w końcu nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń