poniedziałek, 21 października 2013

Lekcja 1

Temat: Zapoznanie z zasadami bezpieczeństwa.

              Niewielka kawiarenka na obrzeżach Marina San Nicola, kilka minut po szesnastej. Całe Włochy właśnie kończą swoją przerwę obiadową w rodzinnych domach i powrócą do pracy, aby spędzić tam czas do dwudziestej pierwszej. Ale nie ty. Siedzisz przy stoliku obok przejrzystego okna, z widokiem na Morze Śródziemne i zastanawiasz się, czemu nie możesz być w gronie najbliższych. Doświadczony kucharz oraz właściciel Pertutti nie miał serca wyprosić cię za drzwi. Podał ci wyśmienite cappuccino i wzdychając głęboko, pogrążył się w czytanie książki. A twój wzrok przykuły fale, rozbijające się o skalisty brzeg. Mogłeś w ten sposób spędzać cały swój wolny czas, i tak też zrobiłeś – opuściłeś kawiarnię tuż przed dwudziestą. 


               Założyłeś kaptur bluzy na głowę. Bluzy, którą pożyczyłeś od przyjaciela – aby nikt nie rozpoznał w tobie tego siatkarza, który dziś miał wziąć ślub w ogrodach Villa Borghese. Tego samego, którego przyszła, a teraz już była żona postanowiła uciec z innym. Zołza – pomyślałeś i z ogromną siłą kopnąłeś kamyk, leżący na chodniku. Byłeś przez tyle lat zaślepiony nieodwzajemnioną miłością, iż nie dostrzegałeś kochanka u boku Sereny. W sumie, nie mogłeś. Byłeś w ciągłych wyjazdach klubowych lub reprezentacyjnych. Zakląłeś przeciągle na myśl o swojej pracy. Zachciało ci się być siatkarzem! Gdybyś został prawnikiem lub sprzedawcą, nie byłoby tego problemu. Ale mimo wszystko kochałeś swój zawód – musiałeś to przyznać.


            Ścieżka wzdłuż brzegu morza zdawała się być coraz to dłuższą, przydrożne latarnie jakby stały w dość dużych odległościach od siebie, a słońce już dawno schowało się za płytą wody. Szedłeś z głową spuszczoną na dół i obserwowałeś wędrujące czubki swoich eleganckich butów z ZARA. Miałeś ochotę rzucić tym wszystkim w cholerę. Tyle poświęceń, zmarnowanego czasu i pieniędzy – przez jej kłamstwa. Zacisnąłeś zęby ze złości, gdy wpadłeś na rozpędzonego rowerzystę. Usłyszałeś jedynie kobiecy pisk, i już wiedziałeś kim jest poszkodowany. Szybkim krokiem podszedłeś do dziewczyny, podniosłeś rower i wyciągnąłeś dłoń, aby pomóc jej wstać. Zgromiła cię chłodnym spojrzeniem i samodzielnie stanęła na nogi, otrzepując ubranie. Od razu wpadła ci w oko. Była piękna; długie, ciemne włosy przepasane skórzaną opaską, bladoróżowe, pełne usta oraz intensywnie zielone tęczówki, podkreślone czarną kredką. Na sobie miała zwiewną, jasnoróżową sukienkę przed kolano, w kwiatki, a na stopach balerinki. Mimo to, była wysoka – sięgała ci ponad ramię. Uśmiechnąłeś się delikatnie.
- Wybacz, nie zauważyłem cię- przyznałeś, okazując skruchę. Zawsze udawany żal działał na kobiety.            
- Nikt nie kazał ci się na mnie gapić- syknęła, odbierając od ciebie rower. – Wystarczyłoby, jakbyś szedł chodnikiem, pacanie- fuknęła ponownie, mordując cię spojrzeniem.     
- Szedłem chodnikiem- broniłeś się. – Jakbyś uważała na pieszych, nie byłoby problemu.   - Gdybyś znał zasady bezpieczeństwa na drodze, też nie robiłabym ci wyrzutów.     
- Sądzisz, że nie znam?- zapytałeś retorycznie. Potrząsnęła przecząco głową. – To mi je wytłumacz.  
- Nie mam czasu- mruknęła, przekładając nogę przez ramę roweru, i próbując odjechać. Powstrzymałeś ją, podtrzymując kierownicę.            
- Chcesz, żebym znów naraził cię na niebezpieczeństwo?- zsiadła z roweru i odwróciła się do ciebie przodem.
- Tu, gdzie stoimy jest chodnik dla pieszych- wskazała palcem na ziemię pod sobą. – Tam, za tą białą linią jest droga dla rowerzystów, rozumiesz?- narysowała dłonią linię i, upewniając się, że zrozumiałeś, zerknęła na twój wyraz twarzy. Nie był on za ciekawy. Dobrze grałeś, nie tylko w siatkówkę.      
- Czyli dobrze szedłem, a ty zjechałaś na chodnik- wymyślałeś coraz to głupsze definicje, aby ją zdenerwować, a przede wszystkim zatrzymać jak najdłużej.            
- Nie!- tupnęła nogą. – Ty szedłeś moim pasem.    
- A skąd!- machnąłeś ręką, uśmiechając się do niej.          
- Jesteś idiotą- skwitowała, wsiadając na siodełko roweru.  
- Miło mi- zaśmiałeś się. – A ty jak masz na imię?   
- Buntowniczka- odkrzyknęła i zniknęła w ciemnościach nocy. 


            Siedziałeś na balkonie swojego niewielkiego mieszkania w jednej z kamienic. Miałeś przepiękny widok na oświetlony Rzym i spokojnie płynący Tyber – tak romantycznie. Jak cholera – przeszło ci przez myśl. Upiłeś łyk czerwonego wina z kieliszka i wróciłeś wspomnieniami do chwili sprzed godziny. Buntowniczka, taka stanowcza, a jednocześnie krucha. Zaintrygowała cię. Chciałeś ją lepiej poznać, znów się z nią spotkać. Byłeś pewien, że to przeznaczenie.           
- Jeszcze cię znajdę, Buntowniczko- mruknąłeś do siebie, upijając ostatnie krople toskańskiego wina i zamknąłeś rozłożoną przed tobą książkę Lekcje miłości




Z dedykacją i podziękowaniem, za motywację dla Sunny. Gdyby nie ona i widokówka z Katowic, pewnie nie byłoby takiego, a nie innego Zaytseva. Wiem, że koty są nieznośne, a ich właściciel jeszcze gorszy :) Kochani, póki co, ta historia mi się podoba, jeśli i wam przypadnie do gustu (wywnioskuję to z ilości waszych komentarzy) - widzimy się na Lekcji 2 w najbliższym czasie.
 

3 komentarze:

  1. Ciekawe jak uda mu się ją odnaleźć. Dziewczyna nie zainteresowana wydaje mi się. Zaytsev coś szybko zapomniał o tym nieudanym ślubie przy "buntowniczce", teraz jego myśli będą się kręcić wokół tej nieznajomej. Podoba mi się ten fragment kiedy ją denerwował !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na kolejną lekcję, popadam w kompleksy jestem na humanie a nie potrafie tak pisać, hehh ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. w sumie to w skomentowaniu tej 'lekcji' wystarczyłoby jedno słowo. UWIELBIAM! ;) szukałam i szukałam i nie mogłam znaleźć takiego stylu pisania. Takiego.. wciągającego i intrygującego, że aż chciałoby się czytać i czytać :) bohater też nietypowy, bynajmniej dla mnie bo jakoś nie miałam okazji "spotkać" Zaytseva wcześniej w opowiadaniach :)

    czekam z niecierpliwością na więcej! ;) jedno wiem na pewno, wpadać będę ;)

    pozdrawiam ;) ( i zapraszam http://miloscarozsadek.blogspot.com/ ;d )

    OdpowiedzUsuń